Spotkanie w większym babskim gronie to to, czego mi było potrzeba:) Ostatnio praca i dom tak mnie pochłonęły, że ani sama, ani z mężem właściwie nigdzie nie wychodzimy. Często po prostu mi się nie chce, bo wiem, że jak zarwę noc to potem nie pośpie do 12, tylko jak zwykle pobudka o 7! Ale dziś nie żałuje, może alkoholu było ciut za dużo:) bo każda coś przyniosła i nalewka "własnej roboty" to był przysłowiowy gwóźdż do trumny:) Ale żyje i mam się dobrze.
Trochę było śmiechu i wygłupów, a trochę poważnych rozmów. Dowiedziałam się, że koleżanka, która przez przypadek wdała się w romans z żonatym, zamierza tę znajomość kontynuować. Jakoś do mnie nie dochodzi, że którąś z naszego grona spotkało coś takiego. Mam jeszcze w pamięci nasze rozmowy z czasów licealnych kiedy nasze zasady były skrystalizowane, a facet zajęty był po prostu niedostępny. Ok wiem, że nie znam ani doktorka, ani jego żony i nie wiem jak wygląda ich małżeństwo, może się rozsypuje, ale jakoś bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że facet po prostu szuka przygody i odskoczni. Może się mylę, ale wydaje mi się, że D. będzie cierpieć jako ta druga. Może jestem pesymistką ale wątpię żeby nagle rzucił dom, żonę i dziecko dla dziewczyny, której właściwie nie zna. Zresztą uważam, że nawet jeśli w małżeństwie dzieje się coś źle, to nikt trzeci nie jest potrzebny:(
Kurcze, takie spotkania uświadamiają mi jak ludzie się zmieniają, z D. znamy się 20 lat. Prawie jak siostra, a rozmawiając z nią mam wrażenie, że jej wcale nie znam.
Takie jakieś pesymistyczne zakończenie wyszło, a był naprawdę udany wieczór i noc, zdecydowanie życzę sobie takich więcej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz