poniedziałek, 5 listopada 2012

Jak zostałam mamą

Chyba nigdy nie jest dobry moment na to by zdecydować się na dziecko, najpierw nie- bo nauka, potem nie,bo pierwsza praca, brak umowy na  stałe, brak własnego mieszkania, za mało pieniędzy- przeszkód może być tysiące, po prostu trzeba być zdecydowanym i dążyć do celu. Niestety ja taka osobą nie jestem, często targają mną sprzeczne pragnienia.
Amelka nie była jednak wpadką, po prostu któregoś dnia poczułam, że to ten moment i ...nie było już odwrotu...W międzyczasie wynikło wiele rzeczy w moim życiu i ciąża nie bardzo była mi po drodze. Dwie kreski na teście i wielka radość!!a potem płacz, bo co to teraz będzie... jak damy sobie radę.
Bałam się, choć trochę podświadomie jak zareaguje rodzina i przyjaciele. Wyłamaliśmy się w końcu, zamiast piąć się po szczeblach karirey, robić niezliczone kursy i szkolenia, zaliczać kolejne wycieczki zagraniczne postanowiliśmy zakopać się w domowych pieleszach.
W tym czasie jedna koleżanka starała się o dziecko i wciąż im się nie udawało, więc po prostu nie mogłam uwierzyć, że u nas tak za pierwszym razem złoty strzał. Mój M. cieszył się bardzo  choć trochę żałował, że już za nami beztroska młodości i wielkie zmiany w życiu.
Rodzice i rodzeństwo stanęli na wysokości zadania- dostałam od nich ogromne wsparcie duchowe i materialne:)
Ponieważ nie miałam jeszcze umowy na stałe bardzo bałam się reakcji w pracy, jak chyba każdy wie w dzisiejszych czasach o pracę nie jest łatwo zwłaszcza w zawodzie.
Trochę podbudowana po rozmowie z mamą, że przecież nikogo w ten sposób nie oszukuję i nie krzywdzę poszłam na rozmowę z dyrektorką i wyszłam z płaczem. Przemiła pańcia powiedziała mi, że się na mnie zawiodła,a ja jestem nieodpowiedzialna, bo teraz dzieci zostaną bez nauczycielki i w ogóle zmarnowałam im przyszłość, potem powiedziała jeszcze, że w sumie to niewielka strata, bo i tak się słabo nadawałam i do tego byłam nie sumienna itd.
Na kolejną rozmowę (pracowałam wtedy w 2 miejscach) poszłam na miękkich nogach, wiem, że dla czytających wydam się niemożliwie głupia, zamiast cieszyć się dzieckiem ja płaczę za jakąś pracą ale wtedy chyba byłam podatna na wpływy, bo naprawdę czułam się winna i że zwiodłam. O dziwo spotkało mnie zupełnie inne przyjęcie pani dyr. pogratulowała mi i spytała ja widzę naszą współpracę, kiedy chciałabym pójść na zwolnienie i orientacyjnie ile czasu będę na macierzyńskim. Kazała się o nic nie martwić, bo dziecko jest najważniejsze, a czas spędzony z mamą jest nie do przecenienia:)
Ależ się rozpisałam, chociaż tylko wracam do wspomnień to kiedy to piszę przypominają mi się wszystkie uczucia i rozterki... cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz