Przeżyłam dzisiaj mały wstrząs, a to za sprawą telefonu od mojej koleżanki. Prawdę mówiąc myślałam, że takie rzeczy zdarzają się tylko w kinach.I jestem po prostu zbulwersowana.
D. od wielu lat jest singielką, jakoś nie miała powodzeniu wśród płci przeciwnej i właściwie nigdy nie miała nikogo na poważnie. Całkiem przypadkowo będąc z siostrą- lekarką na jakimś zjeździe lekarzy, poznała młodego lekarza. Facet po prostu idealny- koło trzydziestki, z pracą, dobrym zawodem, obyty w świecie znający języki. Spędzili ze sobą dwa cudowne, romantyczne wieczory, D. wróciła absolutnie zauroczona, twierdziła, że to przeznaczenie, że właśnie na niego czekała. Tajemniczy doktorek codziennie przysyłał jej listy, miałam nawet okazje czytać co niektóre i były przepiękne- pełne zachwytów nad jej urodą, przeplatane łacińskimi cytatami i nawiązaniami do literatury. Nawet przyszło mi kiedyś na myśl, że mój M. raczej nie byłby zdolny stworzyć czegoś takiego. No cóż doktorek był erudytą.
Poza bardzo intensywną korespondencją, doktorek przyjechał kilka razy do naszego miasta podczas kilkumiesięcznej znajomości.
D. do siebie nie zapraszał, jakoś nie było okazji. D. kwitła, jej mama, która martwiła się, że córka wciąż nie ułożyła sobie życia też była szczęśliwa, wręcz dumna, że takiego wspaniałego będzie miała zięcia.
Wszystko było pięknie, dopóki siostra D. przez przypadek nie pochwaliła się powodzeniem swojej siostry znajomej. Ta zdziwiona, powiedziała, że zna dobrze jego żonę!! Kiedy D. się dowiedziała natychmiast do niego zadzwoniła, spytany, przyznał się, że ma żonę i dziecko.
A ja mam chyba intuicje, bo mi od początku coś nie grało, ale nie chciałam być tą złą co burzy koleżance szczęście:(
Kurcze dla mnie to jest niepojęte jak można być takim gnojkiem, oszukać dziewczynę i własną żonę.
D. jest tak zakręcona, że nie dociera to do niej co się wydarzyło, zamierza do niego jechać, ale dla mnie to chyba nie najlepszy pomysł...
Faktycznie historia jak z filmu. Ale niestety tylko w kinach takie historie mają dobre zakończenie, w życiu niestety bywa zwyczajnie nie najlepiej. Współczuje bardzo Twojej koleżance.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę niestety, poza tym ciężko zbudować szczęście na cudzym nieszczęściu(rozwód).
Usuń